piątek, 20 stycznia 2012

NIE dla ACTA

Dawno nie pisałam, lecz sprawa jest bardzo pilna i ogromnie ważna...



Każdy z Was zapewne słyszał o SOPA, gdyż amerykański Internet zadrżał, a informacja o zamkniętej na 24h Wikipedii dotarła chyba do dosłownie każdego. Teraz, gdy już emocje za Oceanem opadają, gdyż wizja wprowadzenia ścisłej kontroli Internetu się oddala, powinniśmy się skupić na tym co jest TUTAJ, tuż pod NOSEM bowiem już za 6 DNI polski rząd będzie głosował nad bliźniaczą ustawą SOPA - ACTA.
Nie musicie zdawać egzaminów z Ochrony Własności Intelektualnej (ja swój mam za kilka dni), aby wiedzieć że ograniczenie dostępu do Intellectual Property dodatkowo ogranicza dostęp do wiedzy! Nie wspominając o ograniczeniu wolności twórców. YouTube oraz Google musieliby poważnie zastanowić się nad sensem swojego istnienia, bo jaki jest sens być wyszukiwarką do wyłącznie płatnych zasobów?

Jeśli chcecie się dowiedzieć czym więcej jest ACTA, a wierzcie mi że warto, polecam Wam te linki -
http://di.com.pl/news/42992,0,ACTA_Boni_prosi_Tuska_by_wstrzymac_podpisanie_traktatu.html
oraz
http://antyweb.pl/polska-podpisze-acta-juz-26-stycznia-to-porazka-demokracji-i-znak-ze-czas-na-polski-blackout/

Nie dajmy się zaskoczyć. Jak można przeczytać w jednym z artykułów powyżej, polski Rząd nie kwapi się do informowania obywateli o obrocie sprawy. Ale od tego jest właśnie Internet - abyśmy wiedzieli więcej, niż im jest to na rękę.

wtorek, 6 grudnia 2011

MediaTory 2011: smutna rzeczywistość w pięknej oprawie

MediaTory, czyli studenckie nagrody dziennikarskie, to z roku na rok coraz wystawniejsza impreza. Zjeżdżają na nie studenci z całej Polski oraz najgorętsze nazwiska branży dziennikarskiej.

W tym roku, w czasie piątej edycji, również było pięknie. Było coś nowego - zamiast występu orkiestry zagrała kapela z prawdziwego zdarzenia - Poparzeni Kawą Trzy. Czymś nowym była również debata o przyszłości dziennikarstwa. I to już nie było tak piękne, w rzeczywistości było to dosyć smutne....

Wszystko, co w tej chwili piszę jest przelewane na klawiaturę i zostanie wysłane w, bezdenną na chwilę obecną, sieć internetową. Odkąd Internet stał się wszechobecny, łatwe stało się też publikowanie w nim. W efekcie czego do sieci trafiają materiały niejednokrotnie nie warte jakiejkolwiek uwagi (chwila samokrytyki: być może zdaniem niektórych np mój blog ;)). Łatwo jest na nie trafić, gdyż często podpierane są interesami jakichś inwestorów, np. wszechobecne blogi celebrytów, promujące różnego rodzaju produkty. I zamiast przeczytać materiał o bezrobociu w Europie czy nastrojach w Syrii, czytamy czy Anna Mucha przeżyła orgazm w czasie porodu (sic!). Przestawiamy się i ani się spostrzeżemy, jak istotne sprawy przestają nas obchodzić (not in my backyard honey, zielona wyspa!) i koncentrujemy się na miałkich.
Oczywiście możemy być rozsądnymi użytkownikami Internetu, lecz nawet wtedy ciężko nam będzie o obiektywność, gdyż mało kto wie, że wyszukiwarki stosują filtrowanie haseł na podstawie preferencji, czyli stron na jakie dotychczas zaglądaliśmy najczęściej. Jeśli dotychczas czytaliście głównie o sytuacji w Rosji, atmosferze panującej w czasie wyborów, przypadkach jawnego łamania demokracji to nie oczekujcie, że jak tym razem wygooglacie "Rosja" to na pierwszej stronie znajdziecie informację jak zdobyć wizę. Co ciekawe, również język w jakim używacie wyszukiwarki ma wpływ na pojawiające się wyniki.

WARTO dla tej garstki osób, której zależy na dobrych materiałach, starać się o rzetelne informacje. Łatwość przekazu nie znaczy, że mamy przygotowywać "łatwe" tematy. Nie będzie to proste - większość artykułów tworzona jest obecnie pod publikę - tak, aby się jak najlepiej sprzedać czy kliknąć. Dlatego należy pamiętać o tym, że nawet jeśli musimy krzyczeć nagłówkami, by zwrócić na siebie uwagę, możemy równocześnie zadbać o wartościowy content. Nie będzie to łatwe ani szybkie. Lecz satysfakcja będzie niezastąpiona.

Powyższe przemyślenia wywołane zostały wciąż aktualnym pytaniem o przyszłość dziennikarstwa. W dobie Internetu coraz więcej osób sięga po informacje do sieci, zamiast szukać ich w gazetach, radiu czy nawet telewizji.

A teraz trochę suchych faktów, czyli kto co wygrał:
AuTORytet: Monika Olejnik (mimo całego szacunku - pani Moniko to była GALA, a Pani ubrała się jak na kawkę w przydrożnym barze)
NawigaTOR: Andrzej Stankewicz
TORpeda: Marciej Woroch
DetonaTOR: Irena i Jerzy Morawscy
AkumulaTOR: Maciej Orłoś (mimo całej sympatii dla niego żałuję, że nie była to Maria Czubaszek)
PromoTOR: FilmWeb24 Magazyn
ProwokaTOR: Andrzej Poczobut (skutecznie prowokuje - nagrodę otrzymał "zdalnie" gdyż ma zakaz opuszczania terenu Białorusi)
InicjaTOR: Tomasz Sianecki
ReforfmaTOR: Uwaga! TVN Zwierzęta są jak ludzie. Czują!

Wielkie brawa! kolejna gala za rok - nie mogę się doczekać.

czwartek, 1 grudnia 2011

Upadłe gwiazdy

Ten sezon pełen był gorących premier, ale także bolesnych upadków telewizyjnych produkcji. Oto największe rozczarowania:

1. "Rezydencja" (TVP 1)


Pomysł był dobry - serial o zamożnych Polakach, czyli coś...niecodziennego i rzadkiego. Niestety na pomyśle się skończyło, wykonanie było już marne. Przede wszystkim krótki czas antenowy (zaledwie 20 minut) sprawił, że ciężko było trafić na ten serial. Ciężka konkurencja (zwłaszcza TVN) również dawała się we znaki. Na końcu scenariusz - nikt do końca nie wiedział O CO CHODZI w tym serialu. Nie pomogły znane nazwiska, aktorzy osadzeni zostali w mało charakterystycznych rolach. Również zamiana godziny emisji ( uprzednio od poniedziałku do czwartku, obecnie trzy odcinki pod rząd w środę) nie poprawiła notowań.



2. "Linia życia" (Polsat)


Serial "Linia Życia" zastąpił "Samo Życie". O ile o tym drugim było głośno, o tyle "Linia" przeszła zupełnie bez echa. Udało się wyemitować dwie serie i na tym poprzestano. I tutaj nie pomogły znane nazwiska w czołówce. Nina Terentiew, wiceprezes Polsatu ds. programowych, utrzymuje, że taki był zamiar stacji. Jakoś w to nie wierzę...



3. "Układ warszawski" (TVN)


"Układ" miał nieliczną, aczkolwiek oddaną widownię. Był czymś więcej, niż "W11" czy "Detektywi" a przy okazji nie zawierał melodramatyzmu, charakterystycznego dla innych seriali. Jednak zdecydowanie przegrał ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, serialem "Kości", nadawanym w tym czasie w Polsacie. Średnia 1,3 mln widzów nie wystarczyła, aby powstał drugi sezon.



4. "Ludzie chudego" (Polsat)


Kolejny serial o policjantach, który między innymi dzięki silnemu wątkowi komediowemu, przetrwał na antenie całe dwa sezony. Nie przetrwał w starciu z "Ojcem Mateuszem", "Na Wspólnej" czy "Barwami Szczęścia" (po tych ostatnich widać, że fani "M jak Miłość" są nienasyceni...). Mimo całej sympatii do Cezarego Żaka (kto nie pamięta "Miodowych lat"...) - miejsce 4.



5. "Wszyscy kochają Romana" (TVN)


Polski rynek nijak ma się do amerykańskiego, co dostrzegł TVN i zawiesił emisję "Wszyscy kochają Romana", który był polską adaptacją serialu CBS "Wszyscy kochają Raymonda". Narazie słabe wyniki oglądalności tłumaczą sobie złym miejscem w paśmie programowym. Joanna Górska, szefowa zespołu PR TVNu zapewnia, że emisja serialu będzie kontynuowana. Czy to się sprawdzi? Pożyjemy, zobaczymy...



6. "Wiadomości z drugiej ręki" (TVP 2)


Ciekawe perypetie dziennikarzy telewizyjnych. Z doświadczenia powiem, że nie mające wiele z dziennikarstwem wspólnego. Bohaterzy są wyrachowani i rozpuszczeni. Zastanawia mnie, czy "dwójka" sama sobie nieumyślnie zrobiła czarny PR, czy też chciała dopiec telewizji niepublicznej. Mnie osobiście intryguje fabuła osadzona na losach sobowtórów geja i heteroseksualisty, niemniej jednak tematyka może być zbyt postępowa, aby widownia (zwłaszcza publicznej telewizji) mogła ją przełknąć, a usytuowanie w czasie, w którym inne stacje podają PRAWDZIWE wydania wiadomości, jest wprost fatalne.

środa, 26 października 2011

Nisza rynkowa

źródło: wirtualnemedia.pl


Nisza rynkowa jest wtedy, gdy występuje zapotrzebowanie na jakiś produkt, niespełnione przez żadnego z producentów. Producentowi, który dostrzeże niszę rynkową i wprowadzi dany produkt (oczywiście po uprzednich testach środowiskowych, które wykażą, że wprowadzenie produktu ma szansę przynieść zysk) zwykle po stosunkowo krótkim czasie zwracają się zainwestowane pieniądze. Tak z pewnością było w przypadku magazyny "flesz". Na pierwszy rzut oka jest to kopia magazynów "Party" i "Show".
Gdy jednak przyglądniemy się dwutygodnikowi bliżej, niż jedynie patrząc na jego okładkę, spostrzeżemy, że w przeciwieństwie do pozostałych tytułów, "flesz" poświęca zaskakująco dużo stron modzie. Założenie magazynu to podział 50/50 na tematykę o modzie i o celebrytach. Podświadomie rejestrujemy przewagę mody nad tą drugą treścią, gdyż dotychczasowo wszystkie magazyny dla kobiet właśnie na stronach poświęconych stylowi przedstawiały kreacje gwiazd. Trendy, uroda - wszystko "opakowane" w papier wysokiej jakości sprawia, że mamy wrażenie, że w naszych rękach znajduje się gazeta rangi "Avanti" lub "Hot Moda & Shopping".
Właśnie te cechy zapewniły "fleszowi" popularność - magazyn już nie jest pismem o gwiazdach, równocześnie jeszcze nie będąc pismem o modzie. Nie każe czytelnikowi wybierać, czy ten woli się dowiedzieć co Anja Rubik robiła w Polsce, czy sprawdzić czy mokasyny są modne w tym sezonie.
Kompromis w bardzo atrakcyjnej cenie - 1,50zł. To kwota, która przemawia do wielu. Według danych wydawcy już po czterech dniach sprzedano połowę nakładu pierwszego numeru. Szczęście nie potrwa zbyt długo, obecnie w sprzedaży w tej samej cenie jest numer drugi, lecz jego następca kosztować będzie już 2,20zł.
Redaktor naczelną "flesza" jest Aneta Wikariak, będąca również naczelną "Party". Pani Aneta w swojej karierze pisała do "Życia Warszawy", wchodziła również w skłąd zespołu redakcyjnego "Claudii" (działy seks, psychologia i praca), "Twojego Dziecka" a następnie "Twojego Maluszka". Można bez obaw powiedzieć, że pani Wikariak żadnego tematu się nie boi.
Udany debiut rynkowy nie obszedł się bez kontrowersji. Reakcja ze strony konkurencji, w tym wypadku Wydawnictwa Bauer, była niemalże natychmiastowa. Na początku września tego roku Anna Janicka zakończyła swą współpracę z Edipresse Polska (wydawca "Party" i "flesz") i została naczelną "Show" w Wydawnictwie Bauer. Uprzedni pracodawca oskarżył panią Annę o przekazanie Bauerowi posiadanych przez nią informacji na temat projektów wydawnictwa (w tym na temat powstającego wówcas magazynu "flesz"). Po rozprawie, która zakończyła się pomyślnym dla Anny Janickiej werdyktem, padło oskarżenie tym razem ze strony Wydawnictwa Bauer. "Flesz" został posądzony o bycie polską kopią magazynu "Grazia", wydawanego przez Bauer Media Group w UK. Narazie nie sfinalizowano tej sprawy. Branża zna już przypadki z półki kopii i inspiracji...
Konsument łakomy na rynku prasowym ma wciąż dwa magazyny o łudząco podobnej tematyce- "Party" oraz "Show" a także trzeci, "flesz", który nie wiedzieć czemu wielu osobom myli się ze swymi poprzednikami....

p.s. jedynie we "fleszu" możecie przeczytać i oglądnąć rubrykę prowadzoną przez Kasię Tusk, która "podpowiada jak stworzyć modne stylizacje, nie tracąc przy tym fortuny!" czyli na przykład zestaw ubrań za 1200złotych. Miłej lektury!

piątek, 16 września 2011

Onet VOD i TVN Player - zestawienie

Spóźniłam się z tym wpisem ponad trzy tygodnie, lecz każda nowość wymaga czasu nim można ją będzie w pełni ocenić. Nadal nie jestem pewna czy TVN Player jest gotowe do takiego zestawienia. W końcu platformę uruchomiono zaledwie 26 sierpnia, podczas gdy Onet VOD hula już od lutego zeszłego roku.

Pod koniec sierpnia dobiegła końca licencja VOD Onet.pl na produkcje TVN. Sam TVN ruszył 26 sierpnia z platformą emitującą swoje programy. Postanowiłam bliżej przyjrzeć się obydwum portalom.

Strona główna



Strona startowa w obydwóch jest bardzo podobna. VOD ma nieco bardziej rozbudowane menu w górnym pasku - znajdziemy tam dokumenty i teledyski. Klipy muzyczne to coś, czego tvnplayer nie ma w swojej ofercie, lecz powiedzmy sobie szczerze - kto szuka teledysku na onet vod? Niewykluczone, że jest to jakiś sposób na przytrzymanie klienta w serwisie. Zauważywszy taką opcję z ciekawością ją sobie przeglądnie a być może nawet włączy jakieś piosenki.

Na starcie w tvnplayer możemy wybrać jedną z 24 propozycji...oj nie, zaraz. 2 z nich to dopiero zapowiedzi a 10 to jedynie bannery skrótowe do całej serii. Jedynie 13 okienek odnosi mnie bezpośrednio do poszczególnych odcinków. W Onet VOD wszystkie miniaturki na stronie głównej prowadzą do konkretnych filmów/odcinków seriali/ dokumentów. Na pasku bocznym mamy licznik, który nerwowo odlicza czas do kolejnej premiery

 (jednej Z, ciężko jest mi ocenić na jakiej zasadzie to ona właśnie jest wybierana do umieszczenia miniaturki nad licznikiem)

Kolejna rzecz, której nie posiada nowo powstały serwis to skrótowa informacja o danym produkcie. W Onet VOD po najechaniu na banner filmu, który nas zainteresuje, już bez kliknięcia zostajemy poinformowani o czasie trwania, kategorii wiekowej (jeśli występują ograniczenia wiekowe) oraz w kilku zdaniach przybliżona zostaje nam fabuła.

Coś, co napewno może odstraszać to widok opcji PREMIUM. Ze względu na nią niektóre filmy można oglądnąć jedynie za opłatą. Z opcją PREMIUM w dosyć pokręcony sposób powiązane jest VOD Max, czyli płatna telewizja internetowa, która za 30zł miesięcznie daje nam dostęp do 74 tytułów filmowych i serialowych. Niektóre produkcje tak jak "Dorian Gray" żyją własnym życiem, tj kosztują z osobna 10złotych, natomiast przemielona milion razy przez wszystkie stacje telewizyjne "Akademia Policyjna" jest dostępna tylko przy wykupieniu VOD Max. Zastanawia mnie czy ta oferta ma powodzenie. Tutaj plus przyznaję tvnplayer, gdyż ich oferta nie posiada kruczków w rodzaju Premium i wszystko co oferują do oglądnięcia jest bezpłatne.
Zawartość

  • Seriale
Na TVN player mam do dyspozycji 28 seriali, głównie są to produkcje TVNowskie. Wyjątkiem jest Saga rodu Forsyteów ze stajni BBC.
Onet VOD pozbawiony szlagierowych tytułów został ze skromną pulą 24 serii ALE wciąż możemy oglądać archiwalne odcinki takich przebojów jak "39 i pół", "Twarzą w twarz" czy "Naznaczony". Jeśli jednak interesują nas produkcje zagraniczne, tutaj VOD wypada lepiej od swojego konkurenta - możemy oglądać takie hity jak "Plotkara", "Przyjaciele" oraz "Tajemnice Smallville". Po jednej serii z każdego tytułu (dwie serie w wypadku "Bez śladu). Czy to wystarczy aby zainteresować widza?
  • Programy
Zawartość programów zaskakuje. Ilość jest podobna w obydwu serwisach: player ma ich 83, a VOD 92 tytuły. AŻ 44 tytuły się powtarzają! Na TVNie możemy liczyć na najpopularniejsze tytuły stacji: "Kobieta na krańcu świata", "Kuchenne rewolucje", "Top Model" czy "X Factor". Jeśli bardziej interesują nas propozycje zagraniczne, zdecydowanie warto prześledzić ofertę VOD.
  • Filmy
Przy tym porównaniu najbardziej widać, że TVN player jest portalem świeżym, a Onet VOD nigdy nie zaniedbał poszerzania swojej biblioteki. 217 tytułów to niewątpliwie imponująca liczba. Naprzeciw temu TVN Player wystawia szczęśliwą 13stkę, z czego mylnie niektóre znajdują się również w bazie seriali ("Epitafia katyńskie", "Polska Jasienicy"). Lecz co do praw dystrybucyjnych możemy być pewni, że to sam TVN jest producentem wszystkich oferowanych na swojej stronie filmów. Z kolei problemem VOD jest to, o czym wcześniej wspomniałam: aż 62 tytuły filmowe z dostępnych 217 wymagają od nas uiszczenia opłaty jednorazowej lub zakupu abonamentu. W wypadku tak dużego katalogu specyfikacja gatunków umieszczona po lewej stronie jest niezbędna.
Na dowód tego, że VOD Onet wciąż powiększa swoją bazę filmów dodam, że w czasie pisania tego tekstu dodali do katalogu kolejny film i ich liczba zwiększyła się z 216 do 217.


  • Dokumenty
Mocny argument strony Onet-owskiej. 56 filmów dokumentalnych o tematyce historycznej, społecznej, naukowej. Dla żądnych wiedzy i nie tylko. Kilka tytułów erotycznych oraz UWAGA! Film dokumentalny o zmarłej niedawno piosenkarce Amy Winehouse "Moja córka Amy".
  • Dla dzieci
4 tytuły na portalu TVN, 18 tytułów na portalu Onetu. W pierwszym wypadku same serie, w drugim i serie i filmy. Rodzicom radzę korzystać z obydwu serwisów w celu urozmaicenia. Onet posiada tytuły tak kultowe jak "Pchła szachrajka". Mnie osobiście i tu i tu brakuje najpopularniejszych tytułów z dzieciństwa takich jak "Smerfy", "Gumisie" czy "Muminki". Jeśli są ciężko dostępne to może chociaż "Tom & Jerry"? Film "Proszę słonia" na VOD jest dostępny jedynie po wykupieniu VODmax. Zarabiać na dzieciach? Nieładnie!
  • Ostatni dzwonek
TVN player nie zamierza rozrastać się w nieskończoność, dlatego wiele tytułów po pewnym czasie znika z portalu. Oznaczone są one ikonką "ostatniego dzwonka". Można je oglądać tylko przez siedem dni od czasu emisji na antenie tvnowskiego programu. W górnym pasku menu jest wydzielona dla tego rodzaju programów osobna kategoria.


  • Kolekcje
W ramach ciekawostki Onet VOD umieszcza na swojej stronie kolekcje. Na chwilę obecną mamy kolekcję kina Bollywood, Polską inwazję w OnetVOD oraz Klasykę kina radzieckiego. Po wejściu w wybraną kolekcję ukazuje nam się katalog filmów i seriali z danej tematyki.
  • Reklamy
Nieuchronnie przewijające się przez oglądane przez nas materiały. Dużym plusem jest brak reklam na portalach- nie natykamy się na złośliwe pop upy a prawy pasek witryny nie jest zaśmiecony reklamami typu ad sense. Dodatkowo TVN player posiada licznik czasu reklam, dzięki czemu wiemy czy zdążymy nalać sobie herbaty, nim zacznie się film.

                                             
PODSUMOWANIE


TVN Player:
- mała baza filmów, brak filmów dokumentalnych
+ świeży, niewątpliwie przyjazny lay out
+ brak filmów/ seriali odpłatnych
+ licznik czasu reklam
+/- Smooth Streaming i Silverlight <=obydwie usługi pomagają dopasować jakość wyświetlanych materiałów do możliwości internetowych odbiorcy. Jednocześnie to przez nie nie ma możliwości zbufrowania materiału, co możliwe jest w OnetVOD. Tym sposobem jeśli będąc podłączeni do Internetu chcecie sobie "załadować" odcinek serialu a następnie będąc w podróży i nie mając podłączenia go oglądnąć, te technologie wam to uniemożliwiają. Materiał buforuje się na bieżąco.
     

OnetVOD:
+ duży wybór filmów fabularnych i dokumentalnych
- odpłatne materiały
+ pasek zapowiedzi
+ wyodrębnienie gatunków filmowych

Wspólne:
+ użycie jedynie reklamy telewizyjnej, rezygnacja z reklamy internetowej
- z obydwóch serwisów można korzystać TYLKO na terenie Polski


Jak wspomniałam na początku, ciężko jest porównywać portale, gdyż TVN player jest bardzo świeży i nie wiadomo w którą stronę podąży. Na chwilę obecną wygląda na to, że chce być bazą materiałów pochodzących z programów TVN, co jest absolutnie zrozumiałe. OnetVOD natomiast jest pewnego rodzaju biblioteką filmową, w której nietrudno o różnorodność.



Uwaga! Wszelkie prawa nazw oraz ikon i obrazów należą do ich producentów.

środa, 7 września 2011

Wyciekło....


Wikileaks jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych obecnie portali internetowych. Głośno zrobiło się o nim w roku 2007. Od niedawna korzystać mogą z niego nie tylko instytucje, ale także przeciętni użytkownicy sieci.
Fenomenem wikileaks jest fakt, że publikowane przez nią materiały są w 100% zabezpieczane, przez co nikt nie ma bladego pojęcia kto je udostępnił. Założycielem portalu jest Julian Assenge, o którego biografię już toczą spory wytwórnie filmowe.
Wikileaks ujawniła między innymi takie dokumenty jak:

Oczywiście ujawnianie dokumentów to stąpanie po cienkim gruncie - współpraca z prasą dała się we znaki gdy dziennikarz Guardiana opublikował hasło do systemu Wikileaks w efekcie czego na światło dzienne wypłynęło wiele nieautoryzowanych materiałów.




Co ciekawe w styczniu b.r. portal poinformował, że znajduje się w posiadaniu kompromitujących materiałów na temat potentata prasowego Ruperta Murdocha. O tym jak Murdoch skończył, gdy jego działania wyszły na jaw, chyba wszyscy słyszeliśmy.
Julian Assange jest o tyle niebezpieczny, gdyż ma na swoim koncie kilka poważnych zarzutów. Został oskarżony o przestępstwa na tle seksualnym. Stara się uniknąć ekstradycji do Szwecji. Istnieje obawa, że dokumenty w których posiadaniu jest Julian zostaną wykorzystane do wykupienia jego wolności - tak jak to było w wypadku Murdocha.

Zagraniczne koncerny czy potentaci prasowi stanowią temat w rzeczywistości mniejszości dokumentów posiadanych przez WikiLeaks. Przeważają depesze dyplomatyczne, które nieumyślnie wykorzystane mogą poważnie zachwiać stosunkami między państwami. Tylko w zeszłym tygodniu portal opublikował 133 tysiące depesz zawierających informacje ściśle tajne czy też dane osobowe. Za przykład szkodliwości działania Wikileaks przytoczę przypadek opisany przez Bartosza Węglarczyka w wywiadzie dla sdp.pl z 7.09:
Ujawniono np. nazwisko jednego z działaczy międzynarodowej organizacji humanitarnej w Birmie, który opisywał trudy swojej pracy i relacje z birmańskimi urzędnikami. Ten człowiek i ta organizacja prawdopodobnie już nic więcej w Birmie nie zrobią.


Oberwało się także polskiej dyplomacji. Dziś Polskę obiegła wiadomość o tym, że Wikileaks udostępniła materiał, z którego wynika że amerykańska dyplomacja uznawała MSZ pod rządami Anny Fotygi za "zdemoralizowany i osłabiony". Obecny szef MSZ, Radosław Sikorski, będąc w tym czasie w Londynie stwierdził w wywiadzie dla Polskiego Radia Londyn, że tego rodzaju informacje z pewnością sprawiły x-minister przykrość biorąc pod uwagę, jak bardzo ceniła sobie ona zdanie USA. Sama zainteresowana oświadczyła, że wyciek tego rodzaju na miesiąc przed wyborami jest niczym innym jak jednym z elementów kampanii. Politycy znów mają o czym grzmieć, hura!

Osobiście o ile cenię sobie informacje o tym, który koncern nieoficjalnie wspierał reżim bądź też który kraj stara się ograniczyć wolność internetową, o tyle boję się przesady. Ciężko jest wymagać przejrzystości od wszystkich polityków Świata. Natomiast gdy zaczną do nas napływać informację, że jeden minister krzywo popatrzył na drugiego i pod wpływem chwili nazwał go ciamajdą, łatwo możemy popaść w paranoje.
 Tęskni mi się za prawdziwymi muckraker's. Obecnie zamiast nich mamy niepewnych siebie działaczy, którzy dla pozornie dobrego dostępu do wszelkiej informacji narażają na niebezpieczeństwo wiele osób, sami pozostając anonimowymi. A kamieniem powinien rzucać ten, kto sam bez winy.

sobota, 3 września 2011

Ogarnięci Manią Poli

Tym razem będzie nieco kulturalnie

Osobom, które jutro późnym popołudniem będą w Warszawie mogę powiedzieć wprost - ZAZDROSZCZĘ Wam. To właśnie w niedzielę o godzinie 18 w Filharmonii Narodowej wyświetlony zostanie film "Mania. Historia pracownicy fabryki papierosów" z Polą Negri w roli głównej.
Pola Negri, czyli Apolonia Chałupiec, urodziła się 3 stycznia 1897 r. w Lipnie. Po aresztowaniu ojca, wraz z mamą przeniosły się do Warszawy. Pola uczęszczała do szkoły baletowej, a już w 1914 roku zadebiutowała w roli tytułowej w filmie "Niewolnica zmysłów". Wpasowała się w ramy wizerunku famme fatale. Na 3 lata po swoim debiucie filmowym przeniosła się do Berlina, gdzie zagrała w m.in."Oczy Mumii Ma", "Carmen" czy "Madame Dubarry". Rok 1922 był rokiem przeprowadzki za Ocean, gdzie nagrała 20 filmów. Wśród nich były takie tytuły jak " Zakazany raj ", " Hotel Imperial " czy  " Miłostki aktorki ". Była dwukrotną mężatką a także romansowała z najgorętszymi nazwiskami kina lat 20.- Rudolfem Valentino i Charliem Chaplinem. Następnie wróciła do grania w Berlinie. W 1951 roku przyjęła obywatelstwo amerykańskie, a w roku 1967 zagrała po raz ostatni w roli Madame Habib w "Księżycowych Porządkach". Zmarła 1 sierpnia 1987r. w San Antonio.
Do tej pory ciężko jest ustalić dlaczego Negri wróciła z USA, krążą jednak plotki (rozsyłane także przeze mnie), że nie przetrwała przełomu dźwiękowego w kinie. Jej największy urok był w postaci niemej, gdy pojawiała się na ekranie w swym mocnym makijażu i powłóczystych sukniach. Być może to właśnie talent aktorki kina niemego tak urzekł Chaplina, który był zagorzałym przeciwnikiem filmu mówionego. Negri przemówiła, ale nie wyszło jej to na dobre, już nigdy filmy z jej udziałem nie były tak popularne.
Mania Walkowska zostaje modelką do plakatu nowej marki papierosów. U Alexa, malarza mającego być autorem posteru, poznaje kompozytora Hansa van den Hofa . Młodzi zakochują się w sobie. Kobieta z plakatu papierosów intryguje Morelliego, wpływowego mecenasa sztuki. Decyduje się on wydać bal na cześć Mani. Ta odpiera jednak jego zaloty. W efekcie Morelli używa swych wpływów i opera Hansa, zainspirowana osobą Mani i nazwana jej imieniem, nie zostaje wystawiona. Dziewczyna znajduje mecenasa i prosi go aby zmienił zdanie co do opery. Ten się zgadza pod jednym warunkiem - Mania zamieszka z nim jako jego kochanka. Opera ma swoją uroczystą premierę, lecz Hans zawiedziony zachowaniem wybranki swego serca zmienia tytuł na "Tarantella". Mania znajduje go i usiłuje wytłumaczyć swoje zachowanie, lecz on nie chce jej słuchać. Załamana podszywa się pod główną bohaterkę opery i zamienia swój rekwizyt- atrapę rewolweru na prawdziwą broń...

środa, 31 sierpnia 2011

O tym jak Paweł pozwał Gawła...

Podobno dziś Dzień Bloga tak więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO życzę sobie oraz innym, którzy trudzą się prowadzeniem bloga. Ale przejdźmy do rzeczy....


5 dni temu wydawnictwo Burda Media Polska złożyło wniosek do Sądu Koleżeńskiego Izby Wydawców Prasy (OMG! jaka nazwa!) o wykluczenie z Izby wydawnictwa Phoenix Press. Powodem miało być naruszenie praw autorskich. Już od dłuższego czasu wyd. Burda wydaje magazyn "Przyślij Przepis". W listopadzie ubiegłego roku Phoenix Press wprowadziło na rynek magazyn "Przepisy Czytelników". Przez Burdę takie zachowanie zostało uznane za przejaw pasożytniczej konkurencji. Na ich miejscu też bym drżała - "Przepisy Czytelników" są o połowe tańsze od "Przyślij Przepis" a w dodatku oferują wyższą nagrodę za sprawdzony przepis - 100zł a nie 75zł jak w wypadku "Przyślij...".
O dziwo ponoć sąd dwukrotnie przychylił się do wniosku wydawnictwa Burda. Nie miałam siły przebrnąć przez ustawę o prawie autorskim (do ściągnięcia TUTAJ , 43 strony czytania jeśli się Wam nudzi...), ale z tego co wpadło mi w oko mogę przytoczyć
Art. 2. 4. Za opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem
Nie jestem absolwentką prawa, więc nie mogę się zajmować interpretacją ww. ustawy, natomiast zgadzam się Björnem Rettigiem z Phoenix Press, że tego typu zachowania to próba zmonopolizowania Rynku. 

Ciekawostką jest, że na kilka miesięcy przed pojawieniem się "Przepisów Czytelników" wydawany był magazyn "Mój Przepis", który również miał podobną formułę. Jednak wydawnictwo G+J Polska z niego zrezygnowało. Tytuł był nieopłacalny? Być może. A może z nimi Burda Media Polska miała okazję załatwić sprawę po cichu? Bo nie muszę chyba dodawać, że G+J Polska także widnieje na liście członków Izby Wydawców Prasy.


źródło: sdp.pl

Wojewódzki vs Majewski

KUBA WOJEWÓDZKI      SZYMON MAJEWSKI
Data urodzenia:                     2 sierpnia 1963                       1 czerwca 1967
Miejsce urodzenia:                     Koszalin                                   Warszawa
Wykształcenie:                         dziennikarz                technik autoklawów medycznych (!)
Wzrost :                                     187cm (wierzyć mi się nie chce)            191cm

Dwójka obecnie najpopularniejszych showmanów telewizji.
Kuba Wojewódzki swą karierę telewizyjną rozpoczął na przełomie XX/XXI wieku. Po krótkim epizodzie z Polsatem związał się z Telewizją Polską, jednak na przełomie 2001/2002 roku wrócił do Polsatu i zasiadł w jury programu Idol. To właśnie dzięki temu programowi zrobiło się głośno o uszczypliwym jurorze. W tym momencie Wojewódzki zdecydował się wykorzystać swoje pięć minut: rozpoczął prowadzenie autorskiego programu "Kuba Wojewódzki" na antenie Polsatu a w Antyradiu wraz z Michałem Figurskim zaczął prowadzić Antylistę. Panowie nadal wspólnie pracują tworząc audycję Poranny WF w Esce Rock. Natomiast program Kuba Wojewódzki zmienił jedynie stację - przeszedł do TVNu.
Na początku 2010 roku Wojewódzki zwrócił się w stronę teatru - zobaczyć go mogliśmy w Teatrze 6. piętro.
Showman niejednokrotnie wzbudzał kontrowersje. Zdarzało się, że jego wypowiedzi i działania były przedmiotem pozwu sądowego.
Kuba nie stroni od polityki. W mediach głośno było o jego publicznym poparciu dla Platformy Obywatelskiej a także dla Janusza Palikota. Za takie postępowanie skrytykował go między innymi Szymon Majewski.
Na przełomie lipca i sierpnia tego roku Wojewódzki podpisał kontrakt na reklamowanie operatora sieci komórkowej Play.
Prywatnie Kuba nie znalazł jeszcze odpowiedniej dla siebie partnerki, lecz przez media cały czas przewijają się zdjęcia dziennikarza z kobietami. On sam ceni sobie towarzystwo przedstawicielek płci pięknej co podkreślił biorąc udział w sesji na okładkę magazynu Playboy. Oprócz kobiet słabością Kuby są także szybkie samochody. Jeśli wierzyć plotkom miał ich ponoć kilkanaście, ale dowody mamy tylko na kilka: Range Rover, Ferrari, BMW, Porcshe...w tym ostatnim miałam okazję go widzieć jak mknął przez Kraków.

Szymon Majewski nie od początku zapowiadał się na showmana telewizyjnego. Nie zdał matury, oblał egzamin wstępny na psychologię... Dopiero w roku 1990 przeszedł na tory, które doprowadziły go do tego kim dziś jest - zaczął pracować dla Radia Zet. Spędził tam długie 14 lat, przy czym po 7latach dostał własną audycję. Pod koniec lat 90. gościnnie występował w talk-show Alicji Resich - Modlińskiej "Wieczór z Alicją". W latach 2004-2005 prowadził na antenie TVN program "Mamy cię!". Co ciekawe przed tym odmówił prowadzenia programu "Idol", na którym właśnie wypłynął Wojewódzki. Zaraz po zakończeniu "Mamy Cię!" Szymon zaczął prowadzić autorski program "Szymon Majewski SHOW".  Program zasłynął dzięki takim elementom jak "Rozmowy w tłoku", kampanii Ędwarda Ąckiego czy też relacjom sympatycznego U1 Bator. Po 12 seriach, od września tego roku Szymona będzie można podziwiać jako głównego bohatera ADHD TV.

Prywatnie Szymon Majewski jest mężem Magdy Majewskiej, z którą ma dwójkę dzieci. Jak powiedział w wywiadzie dla Newsweek:
,,Kiedy porównuję siebie do tych, którzy ostro wymiatają, takich jak na przykład Kuba Wojewódzki, który z przekraczania granic i ciągłego łamania barier uczynił wręcz filozofię, myślę, że można mnie włożyć do szufladki z napisem "konserwatywny". Dla mnie tam, gdzie zaczyna się czyjaś śmierć, kończy się humor [...]"
Od kwietnia br. Szymon został twarzą banku PKO PB

Szymon Majewski jest nieco "zapobiegawczy" w swych działaniach, podczas gdy Kuba Wojewódzki zdaje się nie mieć oporów. Na chwilę obecną nie dziwię mu się - brak dzieci zezwala na brak odpowiedzialności. Ciężko jest porównywać obydwu panów , gdyż ich droga do kariery była różna, podczas gdy przez wąski rynek w Polsce zostali postawieni na tej samej półce.
Już formuła ich autorskich programów jest różna - Kuba prowadzi rozmowy na kanapie przy dźwiękach muzyki, od czasu do czasu serwując wodę mineralną z rąk seksownej hostessy, podczas gdy Szymon dwoi się i troi a jego program balansuje na granicy kiczu. Robi rzeczywiste show, natomiast Wojewódzki stara się wyjść poza ramy sztywnej "posiadówy"- zmusza swych rozmówców do działania, prezentowania swoich talentów i nie tylko.
W momencie oceny różne czynniki decydują i każdy z nas jest subiektywny. Przyznam szczerze, że kilka wypowiedzi KW zostawiło czarny cień w mojej pamięci, lecz jakie oblicze pokaże Szymon Majewski w swoim nowym programie? O tym przekonamy się już w następnym tygodniu.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wyjazdy tanie i...grupowe



Koniec wakacji za pasem a wraz z nim ostatnia szansa na wyjazd tego lata. W tym roku jak nigdy dotychczas jesteśmy bombardowani propozycjami portali oferujących zakupy grupowe. W grupie "największego ryzyka" są zwłaszcza studenci, którym niejednokrotnie brakuje funduszy na wyjazd (więc szukają okazji cenowych), a we wrześniu wielu z nich wciąż ma wakacje.
Nie zakupiłam żadnej z ofert portali group shoppingu, natomiast postanowiłam im się przyjrzeć i przeanalizować. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu wielu z Was nieco mniej entuzjastycznie podchodzić będzie do ofert wycieczek.

I. Zazwyczaj poniżej tysiąca złotych możemy znaleźć:
a) ofertę wycieczki za granicę ALE dla jednej osoby
b) ofertę wycieczki dla dwóch osób ALE w Polsce
oczywiście nie jest to reguła, trzeba jednak przyznać że większość ofert właśnie tak wygląda



II. Czytasz rozmarzony ofertę....niecałe 700zł za 10dniowy pobyt w słonecznej Hiszpanii..... STOP! Przyjżyj się szczegółom! Podana cena jest ceną wyjazdu dla jednej osoby, tak więc aby zabrać ze sobą swoją drugą połówkę musisz kwotę pomnożyć razy 2. Drobnym druczkiem również doczytamy, że oczywiście co rano mamy co prawda zapewnione śniadanie kontynentalne, lecz o obiad czy też kolację musimy już sami zadbać! W tym wypadku do im bardziej luksusowego hotelu się udajemy, tym gorzej może się to skończyć, gdyż może nas wcale nie być stać na kolację w rezydencji 4-gwiazdkowej.
III. Im więcej atrakcji przewiduje plan wycieczki, tym wyższe są koszty. Nie chodzi tutaj jedynie o wycieczki fakultatywne, które możemy realizować gdy mamy na to czas i ochotę. W wielu wypadkach to właśnie podstawowy program jest niemożliwy do zrealizowania bez wyłożenia dodatkowej gotówki, gdyż cena "początkowa" nie zawiera biletów wstępu do poszczególnych obiektów.
IV. Wycieczki do krajów sąsiednich niejednokrotnie są tańsze i np. do Berlina czy Pragi możemy wybrać się we dwoje już za 500zł a nieco dalej,do Budapesztu nawet za 400zł. Oczywiście z jednym posiłkiem dziennie. JEDNAK tego typu oferty NIE ZAWIERAJĄ transportu. Benzyna ostatnio potaniała, ale nim wsiądziesz w samochód, lepiej sprawdź czy hotel, do którego zmierzasz, oferuje parking dla gości.



Jeśli znajdujemy się w grupie szczęśliwców i wybrana przez nas oferta ZAWIERA transport, również powinniśmy pozostać czujni. W zależności od rodzaju transportu narażeni jesteśmy na dwa rodzaje kosztów:
- w wypadku lotu samolotem jest to opłata za transfer z/do lotniska
- w wypadku autokaru istnieje opcja dopłacenia do miejsca wyjazdu, np. mamy możlwiość wyjazdu z Krakowa i Katowic za darmo, ale już chcąc wyjechać z Kielc, Łodzi czy Wrocławia musimy dopłacić, niejednokrotnie kwota ta wynosi około 100zł.

V. Nie wspomniałam o tak podstawowych kwotach jak opłata klimatyczna i ubezpieczenie.


Nim odlecisz myślami do ciepłych krajów to na zakończenie ważna, choć z pozoru zbyteczna, informacja: zniżka ukazywana przez portale zakupów grupowych jest zniżką od NAJWYŻSZEJ możliwej ceny. Oczywiście w sezonie być może Hiszpania kosztuje 1600zł. za 10dni, ale wrzesień jest już miesiącem posezonowym i rzeczywiste ceny mogą być niższe. Nie wspominając już o wewnętrznych promocjach hoteli, które nieraz dla pobytów np. w środku tygodnia oferują atrakcyjne zniżki.




Kilka dni temu słyszałam w wiadomościach radiowych informację o tym, że Federacja Konsumentów chce zmusić linie lotnicze do podawania ceny całkowitej w swoich ofertach. To już było (http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/204076,linie-lotnicze-beda-podawac-prawdziwe-ceny.html ), więc skoro przez 4 lata nie udało się nic zmienić w linach lotniczych, to też nie sądzę aby portale zakupów grupowych kiedykolwiek zaczęły sumować całkowite ceny swoich ofert.

Kupujcie z głową.